nasza rodzina, krewni i znajomi - dawniej i dzisiaj

Poszukiwania osób, rodzin i rodów, Zasady tworzenia drzew rodowych, Wspomnienia, reportaże, relacje,


#1 2008-01-17 23:25:38

maniak

Użytkownik

Punktów :   

1975-Taniec kogutów - monodram Władysława Pitaka

.

1975-Taniec kogutów - monodram Władysława Pitaka z Koszalina wg tekstów S.Broszkiewicza.
(scenariusz, scenografia, rekwizyty, charakteryzacja, plakat, reżyseria i wykonanie  Władysław Pitak)


 
http://www.sukces.fora.pl/images/galleries/49435721056c81e48791b9-955528-wm.jpg

Słowo [taniec] zachęciło mnie do zawirowania ogonem. Dzisiaj ten plakat pełni znaczącą rolę w moim tzw. stażu plastycznym, bo to była także moja praca na egzamin z plastyki na studiach teatralnych w Warszawie.


Ulegając jędrności tekstu Stanisława Broszkiewicza, kolorytowi szkockich zupaków dałem w "Tańcu kogutów" próbkę odwagi, manifestującej się zaludnianiem sceny statystami wybranymi spośród publiczności.
To było prawie dwa pokolenia wstecz, czyli ponad 40 lat temu,  w monodramie wg Stanisława Broszkiewicza pt. Taniec kogutów.

.

.
Marzenie przed ogórkami

(Głos Koszaliński - Magazyn 31.05-1.06.1975)

Było to tak. Wyszedł facet. Niepozorny, ale za to w smokingu. Rozebrał się do koszuli i spytał swojego kumpla, czy jedzie na urlop. Kumpel coś zamamrotał i wtedy zaczęło się wydawać, że ten kumpel wcale nie jest kumplem. I tak też było. To nie był kumpel. A ten facet okazał się normalnym aktorem. No i tak nas przerobił - od początku do końca.

Przepraszam najmocniej Szanownych czytelników za slang. To nie moje - to fragment relacji jaką zdawał jeden młody człowiek drugiemu po obejrzeniu ostatniego spektaklu "Sceny monodram" w koszalińskim WDK. I to wcale nie znaczy, że tenże młody człowiek używa tylko cytowanego wyżej i nam, starszym niezbyt zrozumiałego języka. On że, na spotkaniu po spektaklu "taniec koguta" zupełnie poprawną polszczyzną wiódł spór a aktorem - amatorem Władysławem Pitakiem. Bo też nie w slangu sprawa. Ale w tym, że niechcący natrafiłem w Koszalinie na nader ciekawą imprezę i na nie mniej interesujące audytorium.

"Scenę monodram" prowadzi Miejski Ośrodek Kultury przy WDK bodaj od roku. Ale że jestem przekorny, dopiero ostatnio dałem się uwieść opublikowanemu w "Głosie" zaproszeniu i poszedłem. Z początku poczułem się nieswojo: sala niemal pełna, a widzowie o połowę młodsi ode mnie. Skryłem się więc w gąszczu i zacząłem podsłuchiwać. Jakieś dziewczyny twierdziły zgodnie, że Hanin ostatnio "pokazała klasę" i że teraz, za tydzień czy dwa, będzie tu niejaki Hańcza.


https://sphoto.nasza-klasa.pl/97519/109/main/f0e3ac50e0.jpeg


A potem wszedł właśnie "facet" i zaczął po prostu zaczepiać publiczność. Zaczepiał tekstem Broszkiewicza. I prowokował do tego, że w końcu rzecz z pozoru ucieszna a krotochwilna ukazała jakiś, wcale nie błahy podtekst: musiałem się na serio zastanawiać, jakimi to sposobami można nie szargając narodowych świętości, powiedzieć narodowi jak jest łatwowierny, ufający zbyt łatwym przyjaźniom i nie przewidujący strat niesionych przez pozorne zyski. Ale, ale... dałem się sprowokować niejakiemu Pitakowi do niemal filozoficznych wynurzeń. A tymczasem ważne tu jest co innego.

To, że publiczność zaskoczona przecież niecodzienną formą przedstawienia, prowokacją do współuczestnictwa i współpartnerstwa z aktorem - przyjęła bez specjalnych wstrętów narzucona konwencję. To dowodzi, nie tyle może nawet teatralnego rozsmakowania, nie tyle siły aktorskiego działania - ile tego, że wśród bywalców poniedziałkowych imprez w wudekowskiej kawiarni łatwo o atmosferę specjalnego zaciekawienia propozycją nawet dziwną.

"Tańczący kogut" Władysława Pitaka nie jest łatwy w odbiorze. Niełatwa też była dyskusja o nim. A przecież ci młodzi ludzie od pospektaklowej wymiany zdań nie tylko nie uciekli, lecz pozwolili sobie z całą powagą atakować zaprezentowaną propozycję lub bronić jej racji bytu.

Pomyślałem, że nieczęsto udaje się sprowokować ludzi do podobnej szczerości. Niełatwo też sprowokować do tego młodzież. A tutaj akurat - jest to rzecz normalna...

I wyszło na to, że byłem świadkiem, jedynej chyba u nas, próby przyzwyczajania ludzi do systematycznego i aktywnego uczestnictwa w sztuce niełatwej; w przeciągu kilku miesięcy zaprezentowano tu kilka person z aktorskiej czołówki krajowej i bardzo wielu ludzi amatorsko (co wcale nie znaczy źle) parających się monodramem. Że teraz już do "Sceny monodram" widzów przyciągają nie tylko uznane nazwiska, bo dla dzisiejszej widowni liczy się przede wszystkim możliwość kontaktu z tą właśnie formą sztuki teatralnej.

A jako malkontent "z urzędu" pozwolę sobie powiedzieć, że dobrze byłoby, gdyby ta właśnie "Scena" nadal działała. Także w "ogórkowym" sezonie.
(VIP)

Tytuł monodramu "TANIEC KOGUTÓW"
Autor: Władysław Pitak wg Stanisława Broszkiewicza
Aktor: Władysław Pitak

.
www.logos.pomorze.pl/teatr02

Offline

#2 2008-12-19 06:59:59

ala

Gość

Re: 1975-Taniec kogutów - monodram Władysława Pitaka

.

https://sphoto.nasza-klasa.pl/97519/108/main/73f8262cbd.jpeg

Polsko-szkocki oficer namawia do zawarcia traktatu unijnego między Republiką Szkocką, a Rzeczpospolita Polską.

To było ponad 40 lat temu w monodramie wg Stanisława Broszkiewicza pt. Taniec kogutów.

Za ten monodram otrzymałem III
nagrodę na OSATJA w Zgorzelcu - za udaną inscenizację zabawy teatralnej.

@

https://sphoto.nasza-klasa.pl/97519/107/main/cf8477695d.jpeg

Pierwszy w Europie pomysł na powołanie Unii Republiki Szkockiej z Republiką  Polską. Oczywiście, herbem Unii miał być biały orzeł, który na piersi miałby czerwonego lwa.

hymn w połowie szkocki, w połowie polski - słowa mieszane. Małżeństwa polsko-szkockie. Takie pomysły były przed stworzeniem UNII Europejskiej ?

To było ponad 40 lat temu w monodramie wg Stanisława Broszkiewicza pt. Taniec Kogutów.
.

#3 2010-07-11 15:43:51

rrr

Gość

Re: 1975-Taniec kogutów - monodram Władysława Pitaka

.
JAK W DOMU...

Zamiast motta:

"Zdrowo nas zbulwersowali koszalinianie. Galik, Hetnarowicz, Karnicki, Żelazny, Franczak to w sumie potęga. Ogłaszam Koszalin stolicą amatorskiego teatru jednego aktora w Polsce w 1973 roku"

- Tadeusz Burzyński w "Scenie" 1/1974.

W tym zaś numerze przyjdzie na początek napisać tak:

Do III Wojewódzkiego Przeglądu Amatorskich Teatrów Jednego Aktora . który odbył się w czerwcu, zgłosiło akces ośmiu wykonawców. W konkursie, nagradzanym także rekomendacją do Zgorzelca, wystąpiło ... troje. Gościnnie - czwarty. Oceniało ich pięcioosobowe jury , każdemu przyznając jednakową nagrodę pieniężną, czyniąc nadzieje na udział całej trójki w przeglądzie ogólnopolskim. Gdyby okazało się to niemożliwe, niech tam jedzie Władysław Pitak ze swoim i Broszkiewiczowym "Tańcem kogutów".

Aktorzy i jurorzy stanowili też większość publiczności, która w niedzielne, czerwcowe południe, zadowalała się wróblem w garści, skoro zabrakło kanarka. Tak czy owak potwierdziło się płytkie, banalne i wręcz złośliwe spostrzeżenie, że na każdym spektaklu teatru jednego aktora publiczność będzie w większości.
(...)
Przegląd, o którym mowa, otworzył słupszczanin - Stanisław Ćwik. Jedyny przedstawiciel środowiska, które wydało Karnickiego i Hetnarowicza.

Ćwik, który w konkursach recytatorskich zdobył wszelkie możliwe do zdobycia nagrody, przedstawił monodram "Posłuchajcie ludkowie" według Balzaka w oprawie Kozieła, laureata nagrody literackiej za wspomnienia wędrownego kramarza. Uznanie za pomysł: przecież, oprócz świszczących ptaszków, na odpuście można sprzedawać moralitety. Wykonanie wywołało jednak pewne zastrzeżenia. Ćwik trochę pogubił się w tekście, nastrój jego spektaklu falował w sposób nie zawsze dający się usprawiedliwić. (...)

(...) Jadwiga Galik. Przywiozła do Słupska "Miłość i śmierć" Anny Kamieńskiej, poemat tak kobiecy, że zastanawiała wręcz reżyseria Jerzego żelaznego. Ale ta spółka ma na swoim koncie dwie drugie i jedną pierwszą nagrodę w krajowej rywalizacji, więc pytanie znowu nie na miejscu. Galikową nagrodzono "za dojrzałość artystyczną" , co jest niewątpliwe, zważywszy na pięcioletnią tradycje, ale co równocześnie można traktować jak łagodne ostrzeżenie przed niezauważalnie dla wykonawczyni nadciągającą rutyną. (...)

No i ten trzeci - Władysław Pitak. Ulegając jędrności tekstu Stanisława Broszkiewicza, kolorytowi szkockich zupaków dał w "Tańcu kogutów" próbkę odwagi, manifestującej się zaludnianiem sceny statystami wybranymi spośród publiczności. Ale nie tylko, dał również próbkę budzących nadzieję zdolności interpretacyjnych. Chociaż i tu nie brakło pustych miejsc, niekonsekwencji w sklejaniu anegdot, to sposób potraktowania tworzywa, kultura wykonania, każą przypuszczać, że aktor czujny jest na "łatwiznę", przerysowanie grożące moralnym kacem. Pitak ma, być może (w tym zestawie), najwięcej szans, aby przyciągnąć i zyskać publiczność, mniej skłonną do poszukiwania "głębi" tam, gdzie w istocie jej nie ma. Zarzut - może raczej uwaga, póki co, na marginesie przyszłych dokonań rezolutnego, lubiącego pożartować aktora.

Był wreszcie na przeglądzie, tyle, że poza konkursem, drugi słupszczanin - Ryszard Hetnarowicz. Poza konkursem, bo mógł jedynie wznowić "Na film ten ocalały dwa miliony widzów" Bogdana Chorążuka, o której to realizacji zainteresowani wiedza tyle, że nie trzeba niczego przypominać (...)

Spektakl Hetnarowicza zdawał się zacierać wrażenie zawodu, niedosytu przeglądu, wywołane głównie absencją wielu wcześniej zgłoszonych uczestników, którym różne przypadki losowe pokrzyżowały niedzielne plany. Zarazem przedstawienie to utwierdziło nas w przekonaniu, że wybierając sobie na wykonawcę, twórcę teatru jednego aktora, bardziej niż w innym przypadku, wybiera się publiczność. Taką właśnie - domową, koleżeńską, przed którą co prawda nie ujdzie żaden fałsz, ale która równocześnie potrafi zrozumieć i odwdzięczyć się gospodarzowi serwującemu z najlepszą intencją to, czym jest chata bogata.

Jestem więc za przeglądem teatru tej formy - przeciw konkursowi. Przeciw konstruowaniu niezrozumiałej hierarchii wartości pojedynczych ludzi, których egzemplarze są ponoć w świecie niepowtarzalne. Teatr Jednego Aktora, tym bardziej amatorski, jako najzupełniej oryginalny może, moim zdaniem, nie przejmować się magią liczb realizacji i widowni, byle jego "potęga" brała się z człowieka wiernego przede wszystkim sobie.

Zbigniew Michta, Jak w domu, w: SCENA - wrzesień 1975 (fragmenty)[i]

.
http://www.logos.pomorze.pl/teatr03/
.

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
zawadzkie.szamba-z-certyfikatem.pl przegrywanie kaset vhs warszawa przegrywanie kaset vhs łódz mapa fotowoltaiki restauracja Ciechocinek